
To były trudne/inne/wymagające (niepotrzebne skreślić) „ferie”. Ich lockdown na pewno skomplikował życie niejednemu rodzicowi. Ale – spróbujmy znaleźć w nich jakiś pozytyw. Było więcej czasu na książki. Więc: co przeczytaliście dzieciom?
Rok 2020 był trochę jak z baśni braci Grimm. Rok 2021 zaczął się jak u Alfreda Hitchcocka – może nie od trzęsienia ziemi, ale od przeniesionych „ferii” zimowych. I od kolejnego zamknięcia dzieciaków w domach. Co zostało, poza komputerem (ile można?), Netflixem (ile można 2?) i telefonami (ile można 3?)? Ok, niektórzy pewnie pograli z dzieciakami w planszówki (bardzo chwalimy), niektórzy pochodzili na spacery (zima, wreszcie śnieżna zima!), ale co dalej? A dalej to, co my tutaj lubimy najbardziej – książka. Jak to miło sobie przypomnieć czasy, gdy poza czytaniem i bieganiem po dworze, nie było tak wielu atrakcji jak teraz. No dobra; to zaczyna brzmieć trochę jak ględzenie emerytów, więc dyplomatycznie wróćmy do tytułowego pytania. Co czytaliście dzieciom w te „ferie”?
Oczywiście; wiadomo; zależy to od wieku dzieci – niektórym już czytać nie trzeba. Oczywiście; to co czytaliśmy, zależy też od ich zainteresowań. I wreszcie; również oczywiście – zależy również od tego (z multimediami książka nie wygra; taki mamy klimat) czy był czas i warunki na czytanie. Nie oceniając, podrzucimy kilka naszych pomysłów; po tej stronie Internetu dzieciakom „było czytane”, a nawet „było czytane dużo”. A co?
Basi oczywiście były czytane przygody Basi. A dokładniej, seria książeczek dla dzieci napisana przez Zofię Stanecką, ilustrowanych przez Mariannę Oklejak. „Basia i plac zabaw”, „Basia i piłka nożna”, „Basia i podróż”, „Basia i bałagan”, „”Basia i biwak”, „Basia i słodycze” czy wreszcie – ulubiona, wiele razy powtarzana „Basia i taniec”. I nic dziwnego, bo Basia (ta, której było czytane, a nie ta, które jest bohaterką książeczek) ma 7 lat i świetnie napisaną serię o przygodach jej imienniczki może słuchać bez końca.
Wojtek jest starszy. Wojtek ma 12 lat. Jemu już się nie czyta. A już na pewno nie bajki. Za to można podejrzeć, co ten młody, poważny już-prawie-nastolatek ma pod ręką i czyta sam sobie przed snem. A tu jest spójnie; kolejna (która to już?) powieść z cyklu „Nela Mała Podróżniczka” oraz „Morza i Oceany” z serii „Encyklopedia młodego odkrywcy” (wyd. Siedmioróg). No cóż – konsekwencji w dobrze lektur odmówić mu nie można.
A co w tym czasie czytali rodzice, zerkając tylko kątem oka z fotela na rozrabiające lub bawiące się w innych miejscach mieszkania dzieci? Pilcha. Recenzja niebawem. A tymczasem… jak całe to zamknięcie nie skończy się szybko, to chyba trzeba będzie jednak wrócić do Braci Grimm, aby podobnej do nich fabuły nie urzeczywistnić w realu w jakimś ataku obłędu. Tego sobie i wam życzymy: obyśmy wszyscy się w najbliższej przyszłości nie pozabijali. Więc może…. chodźmy dziś na spacer – pięknie jest za oknem!
