Gdy na biurku w twoim hostelowym pokoju leżą przetłumaczone na język angielski, dwie powieści Franza Kafki, to może to znaczyć tylko jedno: jesteś w czeskiej Pradze.
Powiedzieć, że Franz Kafka to jeden z symboli stolicy Czech, to nic nie powiedzieć. W mieście tym znajdziemy nie tylko ulicę nazwaną imieniem pisarza, jego muzeum, hostel i pomnik, ale też wysoką na ponad 10 metrów, obrotową głowę z podobizną tego właśnie, kultowego pisarza. Tak: obrotową, bo jest ona instalacją, która o pełnych godzinach, przez 15 minut zmienia swoje kształty w całkowicie szalonym pokazie z pogranicza rzeźby i technologii.

Brix Hostel. Ulica Roháčova. Raczej młodzieżowy obiekt, z pokojami nazwanymi od nazw filmów, malarzy i pisarzy. W tym: z pokojem nazywającym się tak, jak wspomniany Franz Kafka, na drugim piętrze pięknej, praskiej kamienicy. Trochę odsunięte od centrum, ale nadal niezłe miejsce wypadowe do miasta, w którym autor słynnego „Procesu” urodził się, studiował, żył, pracował i oczywiście: pisał. I tak, na koniec to właśnie na cmentarzu żydowskim w Pradze został pochowany. W mieście, w którym jest dziś postacią kultową. To tutaj, na biurku przy łóżku, na gości czekają książki Kafki.

Ale książki to dopiero początek. Na ścianach wiszą grafiki z puzzlami zamiast twarzy, w której konturach tylko można się domyślić konturów twarzy Kafki. I narkotyczna obietnica i deklaracja zarazem „Books are a narcotic”. Akurat w przypadku szaleństwa tego autora, jest w tym być może nawet ziarno prawdy.

Pod wspomnianą, obrotową głową – tłum. Nieważne, że pogoda taka sobie, epidemia i ograniczenia w podróżowaniu. Nic w tym dziwnego; mierząca 10,6 metra i ważąca 39 ton, stalowa głowa pisarza to obiekt obłędny. Składa się ona z 42 paneli, z których każdy posiada własny silnik, zsynchronizowany z pozostałymi za pomocą autorskiego oprogramowania. Efekt jest trochę taki, jak w sekwencjach sterowanych pokazów świateł czy fontann; głowa zmienia swój kształt, przeobraża się, rozpływa, traci rysy, a potem znów je odzyskuje. „Płynny” metal, kafkowskie szaleństwo. Podobnie jak obłędem jest nie tak znów oddalony od tego miejsca pomnik czytającego, siedzącego w wielkim fotelu, którego szyję jakiś troskliwy przechodzień owinął szarym szalikiem. Tak, tutaj nawet pomniki czytają i marzną.

Duch Kawki unosi się jednak nad Pragą nie tylko w postaci technologicznego szaleństwa autorstwa Davida Černýego. Nie tylko w postaci nawiązujących do jego powieści pomników. Unosi się w absyncie spowijającym restauracje i ogródki, w typowym dla Czechów dystansie do rzeczywistości czy w tysiącach gadżetów związanych z pisarzem, często sprzedawanych zaraz obok maskotek Krecika czy magnesów z Mostem Karola. Unosi się w mgłach nad Motławą i w zaułkach Wyszechradu. W pięknym widoku Hradczan i w powrotnym pociągu z Hlavní Nádraží. Bo Praga to miasto wspomnień, nostalgii i literatury. A dziś również myśli o niej i o otwartych drzwiach do pustego pokoju panny Bürstner. Dobry wieczór, dobranoc.

