
Gdy czytanie zamienia się w koszmar, a czytający w wiecznie głodnego zombie to… wiedz, że coś się dzieje. Oto nasza, krótka i krwawa opowieść o pożeraniu literackiego mięsa.
Czytanie jako czynność ma bardzo wiele wspólnego z horrorami. I nie, nie chodzi o czytanie powieści grozy – sam „cykl życia” przeciętnego książkomola jest bardzo podobny do „cyklu życia” przeciętnego zombie. Prześledźmy więc drogę, którą podążają czytające zombiaki.
Rozdział 1: szok
Jak w każdym dobrym horrorze, zaczyna się od mocnego otwarcia. Oto, w którymś momencie życia, często w całkowitej kontrze do szkolnych lektur, pojawia się książka. TA KSIĄŻKA. Książka, która totalnie pierze mózg. Nic już po niej nie jest takie samo.
Rozdział 2: fabuła zwalnia (na chwilę)
Po pierwszej książce, którą pożarło się tak szybko, jak szybko zombie pożera pierwszy mózg, przychodzi chwilowe poczucie sytości. Owszem, je się kolejne mózgi, ale nie są one już takim odkryciem, jak ten pierwszy, przeczytany… przepraszamy: strawiony. Mijają dni i mijają mózgi, książki też mijają. Czasem są smaczniejsze, czasem lekko niestrawne, generalnie jednak czas mija lekko, słodko i w oparach literackiej juchy. Aż w końcu pojawia się…
Rozdział 3: uzależnienie
Nagle, któregoś dnia, czytające zombie uświadamia sobie, że nie może już przeżyć dnia bez czytania… jedzenia mózgów znaczy się. Musi mieć dostarczoną codzienna dawkę stron-zwojów mózgowych aby normalnie funkcjonować. Bez nich zombie zaczyna być poddenerwowane, rozgląda się dookoła niepewnie, powłóczy nogami, zaczyna mieć nerwowe tiki. Byle do wieczora. Byle do książki. Byle do mózgu.
Rozdział 4: eskalacja
Każde uzależnienie z czasem wymusza coraz mocniejsze doznania. Wymusza coraz silniejsze, coraz większe dawki uzależniacza. Można jeść mózgi przez pół dnia, można czytać książki pół dnia i nadal jest się głodnym. To silna faza, która przepoczwarza nasze zombie w uber-zombie, pożerające całe literackie mięso, jakie tylko zobaczy.
Rozdział 5: farmakologia
Eskalację choroby z rozdziału 4 okazjonalnie udaje się (choćby częściowo) zneutralizować. Czasem seksem, czasem alkoholem, czasem podróżami, czasem sportem, czasem narkotykami, czasem lekami. Mózgi, tak jak i książki, nadal są pożerane, powoli jednak ich konsumpcja przestaje zajmować naszemu zombie większą część dnia.
Rozdział 6: stabilizacja
Po pożarciu odpowiedniej liczby książek, tak jak po pożarciu odpowiedniej liczby mózgów, przychodzi etap nasycenia organizmu. Głód nie jest już tak gwałtowny, nie atakuje z taką siłą. Wystarczy regularnie posilać się odpowiednio świeżym mięskiem, dokonywać codziennych, żarłocznych rytuałów, aby nasz zombie był uspokojony i wyciszony.
Rozdział 7: nawroty
Mogą nastąpić podczas praktycznie dowolnego ze wcześniejszych rozdziałów; nie licząc czwartego i pierwszego. Objawy są oczywiste: zwiększona konsumpcja mózgów, względnie: pożeranie danego dnia większej liczby literackiego mięsa. Co charakterystyczne, silne nawroty choroby często występują w okresie zimowym, tudzież w przypadku jakiegoś lockdownu. Kompletnie nie wiemy dlaczego.
Czy nawroty te są niebezpieczne? Bardzo. Dlatego życzymy wam ich jak najwięcej i jak najsilniejszych. Smacznego! >mlaaaaask<
Fot.: Pixabay