Andrzej Saramonowicz – „Chłopcy”

  2021/06/20

Czytasz w opisie książki: literacki debiut autora „Lejdis” i „Testosteron” i myślisz sobie; „no nie, to nie mogło się udać”. Zaczynasz książkę i po kilkunastu stronach zmieniasz nastawienie na: „no… nie jest tak źle”. A po chwili książka się kończy i myślisz „ale jak, to już koniec?”. Tak właśnie jest z debiutem Saramonowicza – łamie przeświadczenia, z którymi można do „Chłopców” podejść.

Ten starszy: lekarz po rozwodzie, który korzysta z uroków nowo nabytego, wspomnianego statusu rozwodnika. Czyli: nie żałuje sobie ani kochanek, ani alkoholu, przesadzając często i z jednym i z drugim. Jest też ojcem. Dość niezdarnym prawdę mówiąc.

 

„…Za moich czasów dzieci były dziećmi bardziej niż teraz. Kiedy byłem w wieku Mateusza, interesowała mnie wyłącznie piłka nożna, a jedyne, co wiedziałem o pochwie, to że wkłada się do niej szablę, a nie fiuta. Dziś mój syn ma – tak to sam określa – narzeczoną, co jest kompletnie bez sensu, bo związki jedenastolatków przypominają te, od których każdy facet chce uciec; zero seksu, za to codzienne kłótnie…”

Andrzej Saramonowicz – „Chłopcy”, str. 82

Ten młodszy: ma 11 lat i jest zakochany w nauczycielce. Niby formalnie chodzi z jakąś dziewczyną, ale generalnie jego głównym problemem jest nie ona (choć ona też), a rozwód rodziców. I głupoty, które czasem odwala z kolegami. Jednak największym, fundamentalnym problemem jest dla niego ojciec: właśnie ten, który nie żałuje sobie kochanek, a sam problem polega na tym, że kochanki te są przy okazji mamami jego kolegów i koleżanek z klasy oraz podwórka. Niezły konflikt interesów, prawda?

„…Mam jedenaście lat i swoje już przeżyłem. Nie oczekuję, że rodzice będą kryształowi przez cały rok. Wiem też, że ufać im bezgranicznie to jak wierzyć w zwycięstwo polskiego klubu w Lidze Mistrzów. Ale jest kilka dni w roku – raptem trzy! – kiedy mogliby się bardziej postarać.
Urodziny.
Wigilia.
I Dzień, kurwa, Dziecka.
Wiem, miałem nie przeklinać. Jednak trudno nie przeklinać po tym, co nasi starzy odjebali w tym roku na Dzień Dziecka.
Ale po kolei…”

Andrzej Saramonowicz – „Chłopcy”, str. 163

Oni obaj: słodko-gorzka relacja ojciec-syn, w której jest pełno dąsów, jeszcze więcej (obustronnie) dziecinady i braku dojrzałości. W zasadzie, to chyba właśnie pytanie o to, których z tytułowych chłopców jest bardziej niedojrzały, jest tym pytaniem, które cały czas tkwi gdzieś z tyłu głowy podczas czytania tej powieści. Na pewno jednak jest to zabarwione wieloma, bardzo ironicznymi przemyśleniami, autentycznie zabawnymi komentarzami i złotymi myślami. Czytając „Chłopców” ubawić można się nieraz, choć ma ona też dwa niepotrzebnie przesadzone elementy. Pierwszy to liczba wulgaryzmów, która sprawia wrażenie pisanych na ilość, a nie na jakość. Drugim jest przecinanie książki fragmentami narracyjnymi, pozbawionymi interpunkcji… ot taka sztuka dla sztuki – do fabuły czy formy wnosi to niewiele. To jednak w sumie są drobiazgi (choć nie dla każdego), natomiast sama powieść jest naprawdę dobra.

Powieść: „Chłopcy”
Autor: Andrzej Saramonowicz
Gatunek: obyczaj
Wydawnictwo: Wielka Litera
Liczba stron: 302
Wydana: 2015

SZYBKO I ZA GOTÓWKĘ

Dojedziemy, doradzimy, wycenimy.

Gwarantujemy bezpłatną wycenę i bezpłatny dojazd po książki, a do tego płatność gotówką – od razu przy odbiorze kolekcji.

© Copyright 2019-2020 by Hanoteka.pl Projekt i wykonanie: Agencja Interaktywna Epoka

Kontynuując korzystanie ze strony, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. więcej informacji

Ustawienia plików cookie na tej stronie są ustawione na „zezwalanie na pliki cookie”, aby zapewnić Ci najlepsze możliwości przeglądania. Jeśli nadal korzystasz z tej strony bez zmiany ustawień dotyczących plików cookie lub klikniesz przycisk „Akceptuj” poniżej, wyrażasz na to zgodę.

Zamknij